Kilka ostatnich medialnych doniesień na
temat możliwości pośpiesznego niszczenia dokumentów w MSW, ale także
nocnych akcji zacierania śladów przestępczych działalności Agencji Wywiadu, BOR czy ABW wielu zmroziło krew w
żyłach. Jeśli chociaż część tych enuncjacji odpowiada prawdzie, to znaczy,
że degeneracja kierujących spec służbami, i szerzej całej formacji rządzącej, jest tak zaawansowana, że nie pomoże żadna reforma a jedynie jakaś opcja,
która w efektach zbliżyć powinna się raczej do napalmu niż do zwykłej wymiany
kadr. Jeśli to prawda, to znaczy, że
polskie służby specjalne to dobrze funkcjonujący przestępczy gang. Być może tak jest, bo sporo na potwierdzenie tej tezy można by znaleźć przykładów, jednak coś mi mówi, aby zastanowić się nad tym nieco dokładniej i spojrzeć na to także z innej strony.
Skąd moje wątpliwości?
Zanim odpowiem musze
zaznaczyć, że moja ocena działalności naszych spec - służb jest jak najgorsza. Bezruch, bezwład, wielkie
zaniechania, redukcja zainteresowań i kierunków działań, zajmowanie się tematami
właściwymi policji, bizantyjskie stosunki wewnątrz służby, strach i służalczość
wobec polityków, dorabianie na boku, ochrona prywatnych interesów, brak
profesjonalizmu. Polskie służby i ich zwierzchników czeka niebawem audyt i rzetelna ocena. Podejrzewam, że w przynajmniej kilku przypadkach konieczne będzie postawienie zarzutów. Jednak piszę to wszystko z nieco innego powodu. Piszę,
bo mam wątpliwości wobec tego medialnego show na temat przecieków i sensacyjnych informacji z kręgu tajnych służb, z jakim mamy do czynienia w ostatnim czasie.
Otóż w ostatnich kilku
miesiącach (a nawet dniach) w przestrzeni publicznej, niczym gwiazdy rozbłysły postacie świecące
szczególnie intensywnie. Gwiazdy te świecą wiedzą na temat mechanizmów
działalności służb, trawiących je patologii, promieniują przyjemnym światłem
tajnej wiedzy na temat związków tajnych służb z politykami, przedstawicielami
obcych mocarstw, zacieraniu śladów swoich przestępczych działań, skrywanych biznesów itp. Oskarżają i donoszą. Twierdzą, że znają służby od podszewki, bo były, pracowały, współpracowały, wiele widziały itp. To wszystko oczywiście jest bardzo
atrakcyjne, szczególnie dla mediów. Media więc podchwytują tematy i pompują tematy. Gwiazdy zacierają ręce i rosną niczym supernowe. Zastanawiam się jednak na
ile światło, którym świecą te gwiazdy jest światłem własnym – rzeczywista chęć
ujawnienia wszystkich patologii i podejrzanych związków, a na ile to jedynie światło
odbite, fałszywe – wynik pewnej zaplanowanej gry obliczonej na konkretny efekt.
Kilka godzin temu byłem
świadkiem pewnej rozmowy. Otóż jedna z takich świeżo narodzonych gwiazd
chwaliła się wykonaniem swojego zadania.
Na czym polegało owo zadanie? A no na podbiciu bębenka w taki a nie inny sposób
i przekazaniem warszawskim dziennikarzom kilku gorących informacji. W tym miejscu czytelnik zastanawia
się nad tym, po co ktoś „zadaniuje” kogoś do takiego zadania? Odpowiadając na pytanie posłużę się maksymą
„cui bono”, czyli kto zyskuje? Kto traci, to wiem, o tym, kto zyskuje być może nie tak łatwo się
przekonamy. Obawiam się , że za chwilę w szeregu chętnych do objęcia
najważniejszych stanowisk w polskich służbach specjalnych (także na stanowiskach różnej maści
doradców) ustawią się ci, o których dziś jeszcze niewiele wiemy, a którzy
właśnie rozkręcają tę niezwykle barwną karuzelę. Zmiana sztandarów? Nowy zaciąg gotowy do objęcia stanowisk? Czemu
nie. Forma się zmienia a treść pozostaje taka sama. Nowy zaciąg, jednak ciągłość zachowana. Ten mechanizm znamy
przecież od lat. Widzieliśmy to już w w 1989 roku a konsekwencje personalne trwają do dziś. Ustawka obliczona na kilka lat przetrwała do dziś.
W kontekście tego wszystkiego o czym pisałem nowemu rządowi i szefowi MSW
z tego miejsca życzę mądrości w decyzjach i przenikliwości umysłu. Także dziennikarze powinni wykazać się ostrożnością i wstrzemięźliwością w ocenie informacji. O kilku z nich się nie boję, mają wystarczającą wiedzę i doświadczenie, większość jednak tego brak.